poniedziałek, 4 lipca 2016

Rozdział 3

Helen Silver. Urodzona w Nowym Orleanie, w roku 1959. Do szkoły średniej chodziła w Los Angeles. Dla znajomych była młodą Silver, bądź po prostu Helen. Dużo o niej było wiadomo. Żywiła zainteresowanie Dzikim Zachodem, dlatego jej Harley, od razu po skończeniu liceum, dowiózł ją do San Patricio, gdzie znalazła sobie niezłą, jak na tę dziurę, robotę. Większość wolnego czasu spędzała w "zabawnej części" tego miasta. Zaprzyjaźniła się z barmanem "Angel's Eyes", brała udział w zawodach konnych i strzeleckich. Na początku strzelała średnio, ale potem jej cel stał się zabójczy. Koń o imieniu Grom, czyli jej czarny ogier został na czas jej wyjazdu powierzony właśnie barmanowi, z zakazem sprzedaży bądź użyczania. Jako że facet był porządnym człowiekiem i lubił dziewczynę, miał dotrzymać obietnicy.
Tylko, że nie wszystko ludzie o Helen wiedzieli. A właściwie wiedzieli tylko to, co chciała, żeby wiedzieli.
Mglistego Cienia charakteryzował- o czym wiedział tylko Nocny Skowronek no i teraz ludzie Białego Lotosu- długi czarny płaszcz i zakrywająca całą twarz oraz głowę maska. Maska ta, miała modulator głosu, najnowsze urządzenie* skonstruowane przez nieżyjącego już przyjaciela, Jamesa. Modulator został podrasowany i działał dobrze, doskonale zmieniając kobiecy głos na głos mężczyzny, przez który Skowronek myślał, że Cień jest młodym chłopakiem. Tak miała myśleć i reszta.
Jak to robił, że kradł, nie zostawiając najmniejszego śladu? To była zapewne tajemnica jego powodzenia.
Pod płaszczem za to był ubrany w czarny kombinezon i motocyklowe buty.
Spotykając się z nim, pamiętaj o jednej zasadzie:
Cień jest nieuchwytny.
Przybywszy do San Patricio, Helen już była Mglistym Cieniem, chociaż jego działalność rozpoczęła się dopiero rok później. Utrzymywała, że przyjechała z Los Angeles oraz następnie dbała, by wszyscy nadal myśleli, że sławny już na cały Teksas i dalej, młody złodziejaszek to mężczyzna.

Jak to się stało, że grzeczna dziewczynka została jednym z największych przestępców w Ameryce? Zapytaj sam. My wiemy tylko tyle, że rodzice Helen Silver nie żyją. Zabił ich mężczyzna, ukrywający się pod pseudonimem Biały Lotos. Łatwo więc wywnioskować, że kradzież jego pieniędzy była zemstą.
Jednak Cień nie był mordercą.  On nie zabijał. Jedynie ogłuszał w potrzebie. Nikt nie zginął przez niego. Cel miał jednak zabójczy, już od samego początku.
Biały Lotos leżał pod ścianą, przerażony i bez broni, a naprzeciw stał Mglisty Cień, celując w niego rewolwerem.
-Nie wiem, o co Ci chodzi.- szepnął mężczyzna.
(....)
Przeciwnik spojrzał na niego i coś sobie przypomniał. W tej samej pozycji zginął ojciec, nie wiedząc o co chodzi.
Cieniowi zadrżała ręka. Przed oczami pojawiła mu się mama.
Opuścił broń.
-Nie jestem mordercą, jak Ty.- syknął i zniknął.
Chwilę później uciekającego Lotosa dopadła policja. Kula przeszyła mu serce. Na sumieniu miał jeszcze inne rzeczy niż morderstwa.
Mglisty Cień patrzył na to, stojąc w miejscu niewidocznym.
-Nie jestem mordercą.-powtórzył.
Cień zabrał Białemu Lotosowi najpierw sławę, potem wszystkie pieniądze. Pozbawił go wszystkiego. Ale nie życia.
Taka była historia o zemście, ale co popchnęło Helen na ścieżkę kradzieży, wiedziała tylko ona.

Rok 1978 źle zapadł w pamięci Bank of America w Los Angeles. Tam dokonał się dość poważny, jawny  napad, w wykonaniu Czarnej Pantery.
Bank wyremontowano, wstawiono więcej zabezpieczeń oraz potrojono ochroniarzy. Dwa miesiące, po  tamtym napadzie, z banku, tym razem pod osłoną nocy i po cichutku- zniknęło pięćdziesiąt tysięcy dolarów. Nikt nic nie wiedział, nikt nic nie słyszał. Początkowo oskarżono o to pierwszego złodzieja...jednak nie pasował styl. On wchodził jawnie do banku i równie jawnie z niego wychodził.
Dopiero po kilku kolejnych, znaczących kradzieżach, dokonanych tym samym sposobem, zaczęto mówić o nowym przestępcy, który w pewnym momencie się przedstawił jako Mglisty Cień.
Łatwo można policzyć, że w chwili napadu Cień miał niecałe dziewiętnaście lat.
Kalifornia była jego, a raczej jej pierwszym testem. Po kilku latach treningu. Trzy obrabowania, w Los Angeles dwa razy i raz w Sacramento. Następnie o złodzieju dało się słyszeć w Arizonie, Kolorado, Oklahomie oraz w Teksasie, gdzie wówczas zanotowano śmierć Białego Lotosu. Miało to miejsce w drugim roku działalności Cienia. Idąc tym tropem można było przewidywać pojawienie się przestępcy w Luizjanie albo Arkansas. Jednak nie. Kolejne doniesienia nadeszły z Południowej Karoliny.
Były chwile ciszy, ale na przestrzeni tych czterech lat, mówiono że Cień prawdopodobnie odwiedził wszystkie stany. Chociaż nie we wszystkich zanotowano kradzieże w jego wykonaniu.
Przez to wszystko trafił na listę poszukiwanych, na której znajdował się również Nocny Skowronek, Czarna Pantera i wielu innych, skreślonych lub nie.
***
Na granicy z Nowym Meksykiem natknęła się na kontrolę graniczną. Samochody i motocykle stały w długiej kolejce. Wąsaty policjant wraz z drugim, młodszym, sprawdzali bagażniki samochodów i zawartość walizek. Helen zmarszczyła brwi. Nie było możliwe, żeby dostali cynk, że Mglisty Cień wyjeżdża z Teksasu, skoro nawet nie wiedzieli, że tam jest. Ostatni bank okradła na Florydzie i to jakiś czas temu. Chyba, że ta strzelanina...Nie, nie mogli o to podejrzewać Cienia.
Właściwie kontrola nie była dziwna. Odkąd wielkie banki w różnych stanach zostały okradzione, wprowadzono dodatkowe środki bezpieczeństwa, zwłaszcza na granicach.
Kolejka ruszyła się. Właśnie kontrolowano czarne Volvo przed nią. Wąsaty policjant mruknął coś do młodszego i podszedł do niej. Skrytym ruchem rozsunęła zamek ramoneski, żeby odsłonić wiadomo co.
-Dzień dobry! Proszę zejść z pojazdu i pokazać nam zawartość bagażów.- zaczął.
-Panie władzo, czy to naprawdę konieczne? Mam sporo rzeczy, a spieszę się do Arizony do chłopaka.- zrobiła, tak zwane "słodkie oczka" i wyprostowała się.
Oczy policjanta skierowały się na jej biust.
-Wie pani, takie są procedury.- wyjąkał. Helen westchnęła teatralnie i zeszła z Harleya.
-No dobrze. Proszę bardzo.- mężczyzna otworzył walizkę i prawie mu gały wyleciały, bo na wierzchu leżała czarna koronkowa bielizna. Szybko zatrzasnął walizkę.
-Em...proszę, niech pani jedzie.- skinęła głową i odpaliła motocykl. Gdy już była daleko zaśmiała się złowieszczo. Być kobietą to jak mieć immunitet. A wszyscy i tak myśleli, że Cień to chłopak.
-Ale to koronkowe gówno z LA chociaż raz się przydało.-mruknęła do siebie, przypominając sobie historię z tym związaną i przyspieszyła.
Dwa hotele i dwie nocki w Nowym Meksyku, następnym punktem było Phoneix w Arizonie. I koniec końców, po paru dniach Las Vegas, Nevada.
-Las Vegas, Miasto grzechu.- mruknęła do siebie-Witaj.


***
Kasyno. Budynek do legalnego uprawiania hazardu. Najpopularniejsze gry to poker, ruletka, blackjack i bakarat. Wstęp do kasyna wyłącznie w strojach wieczorowych.
Helen przejrzała się w lustrze niewielkiego pokoju hotelowego i stwierdziła, że czarna sukienka i szpilki to dobry strój. Chociaż nienawidziła takich ubrań oraz malowania się, musiała zrobić dzisiaj wyjątek i nie tylko dzisiaj, ponieważ planowała zostać tu jakiś czas. Złapała jeszcze czarną torebkę, założyła srebrny naszyjnik i podkreśliła oczy ciemnym tuszem do rzęs.
-No. Jak dziwka nie wyglądam, mogę iść.- ponownie przejrzała się w lustrze, po czym wsadziła mały rewolwer w kaburę na udo pod sukienką i wyszła.
Chwilę później znalazła się w nowym kasynie, które było oblegane przez wielu ludzi, którzy łudzili się, że wygrają jakąś konkretną sumkę.
O ile łatwiej jest ich okraść.-pomyślała, licząc ochroniarzy dyskretnym wzrokiem. Dobrze pamiętała, jak skończyła się podobna akcja w wykonaniu pewnej złodziejki zwanej Rubinową. Dama incognito weszła do banku, przyglądając wszystkiemu, po czym w nocy spróbowała go okraść z pieniędzy i rubinów, swoich ulubionych kamieni. Złapano ją, jak wychodziła, z woreczkiem czerwonych kamyczków i torbą wypełnioną zielonymi dolarami. Na procesie dowiedziała się, że na pierwszym kroku, tylko jak weszła do banku incognito, uznano ją za podejrzaną.
Czternastu.
 Na początek wymieniła pieniądze na żetony, na razie nie za wysoką sumkę, by nie wzbudzać podejrzeń.
Samo pojawienie się młodej i ładnej dziewczyny w kasynie wywołało zainteresowanie. Z pobliskiego stolika zerwał się przystojny mężczyzna i podszedł do niej.
-Można postawić pani drinka?- zapytał ciepłym tonem.
-Czemu nie.- odpowiedziała. Podeszli razem do baru. Wąsaty barman spojrzał na nich.
-Wódkę martini.-powiedziała, lekko się uśmiechając.
-Wstrząśniętą, nie mieszaną?- teraz uśmiechnął się jej towarzysz- Dwa razy.
Czekając na zamówienie trochę porozmawiali.
-Co taka piękna dziewczyna robi w takim miejscu jak to?- zapytał.
Lizus.
-Gram.-odparła. Wtedy barman postawił przed nimi drinki.
Chwyciła swój szybko w rękę, po czym ruszyła do stolika, gdzie grano w ruletkę.
-Zdradzisz mi chociaż swoje imię?- zapytał blondyn- Moje brzmi Alexander.
-Angela.-skłamała, bez najmniejszego zawahania.
-Powodzenia, Angelo.- mruknął i puścił do niej oczko, a sam ruszył do stolika, gdzie zaczynała się partia pokera.
Westchnęła i postawiła żetony na stole. Nie najwyższa sumka, ale nie najniższa. Krupier i towarzystwo, składające się z samych mężczyzn spojrzało na nią ze zdziwieniem w oczach.
Po paru grach już czuła się swobodnie. Wiedziała, że większość tych mężczyzn sądzi, że przyszła tu grać pieniędzmi swojego dzianego faceta, albo w zastępstwie jego. Szkoda tylko, że takowy facet naprawdę nie żył.
Wybiła pierwsza w nocy. Zagrała ostatnią grę i zabrała swoją wygraną, która jednak była nie za wysoka. Typowe. W końcu od czego jest kasyno? Od opierdolenia ludzi z kasy. Wyszła z lokalu i zdjęła czarne szpilki, po czym pobiegła nieco dalej i schowała się w cieniu jednego budynku.Tak jak podejrzewała, z kasyna wyszli dwaj potężni mężczyźni, którzy od samego początku się jej przyglądali. Teraz rozglądali się na wszystkie strony, wyraźnie jej szukając. Nie, nie byli ochroniarzami.
-Jutro trzeba będzie zmienić wygląd.-szepnęła, kiedy minęli budynek, za którym się skryła-Albo lepiej się uzbroić.
Mimo że była Mglistym Cieniem, zawodowym złodziejem, w bezpośrednim starciu, jako młodziutka, dwudziestokilkuletnia panna, bez użycia broni, nie miała szans z dwoma mięśniakami, którym albo zależało na jej zielonych, spoczywających w torebce albo, co było bardziej prawdopodobne- na zdarciu czarnej sukienki.
***
Drzwi kasyna rozwarły się i do środka weszła Helen Angela w czerwonej sukience przed kolano. Kątem oka omiotła lokal, nigdzie nie było mężczyzn z wczoraj. Odetchnęła lekko i zaczęła rytuał sprzed wczoraj. Po wymienieniu pieniędzy na żetony usiadła przy stoliku blackjack'a. Po pierwszej grze nagle ktoś chwycił ją za nie zakryte suknią ramię. Obejrzała się gwałtownie, prawą ręką odruchowo sięgając do nogi, gdzie był ukryty, tym razem pistolet.
-Ach, to Ty.- westchnęła z ulgą, widząc, że to Alexander.
-A kto? Coś się stało?- zapytał, w jego głosie słychać było nutkę troski.
Cholera. Coś tu jest nie tak.
Spojrzała ponownie w bok. Przy stoliku kawałek dalej siedzieli Ci sami faceci, z wczoraj.
-Angela?- spytał ponownie, niepewnie.
-Nic mi nie jest.- typowe zagranie, typowego gwałciciela lub złodzieja.
-Jesteś blada. Masz, to Cię postawi na nogi.- podsunął jej kieliszek z martini.
Twoje niedoczekanie, skurwielu. Chcesz pieprzyć to idź pod latarnię.
-Nie dziękuję.- odparła i niby przypadkowo zrzuciła kieliszek na ziemię. Szkło rozprysnęło się.-Och, przepraszam.
-Nie szkodzi.- odpowiedział sztywno.- Pójdę po kolejne.
-Jak chcesz.- usiadła i obróciła się. Kątem oka dostrzegła, że do Alexandra podeszli tamci dwaj mężczyźni.
Taki chuj.
Szlag by to, nie mogę rozpętać tu strzelaniny.  Nie jestem incognito, poza tym...To nie jest takie wygwizdowie jak w Teksasie.
Szybko wstała i ruszyła w stronę toalet. Zamknęła drzwi i rozejrzała się.
Kurwa, okna są za małe. Do wyjścia jeszcze zdążę, ale dalej...
Ej.-odezwał się inny głos w jej głowie- Jesteś Mglistym Cieniem, Ty się rozpływasz w powietrzu! Chyba Ci się włączyła panika kobieca.
Nie panikuję, jedynie myślę jak się wydostać. Nie mam sprzętu przy sobie.
Nie zbroja czyniła Iron Mana.*
Czyli po staremu.
A jak!
Głos sumienia to nie był, bo jakby miała sumienie, to nie kradłaby.
Nawet nie odetchnęła, tylko od razu wyszła z toalety. Zgarnęła swoje żetony.
-Już idziesz?- nagle za nią pojawił się Alexander, jak duch. Nawet jej nie zaniepokoił fakt, że nie ma z nim dwóch mięśniaków. Zapewne stali przed kasynem.
Teraz jej się włączyła "cienista intuicja".
-Tak, wypadło mi coś.- ruszyła w stronę wyjścia, a on poszedł za nią. Wymieniła żetony z powrotem na pieniądze, a chłopak stanął za nią.
-Odprowadzę Cię.- szepnął jej do ucha.
Normalną kobietę przeszyłby dreszcz strachu, inną podniecenia, ale Helen nie przeszył żaden.
-Nie, dzięki. Mieszkam spory kawałek stąd, z chłopakiem.- powiedziała stanowczo.
Co można było odczytać: pójdź ze mną, a będzie wpierdol.
I tak pójdziesz, co nie? 
-Dobra.- wycofał się- Do zobaczenia jutro.
Ponownie puścił do niej oczko. Otworzyła drzwi i wyszła.
Jak oczekiwała przed kasynem stali spodziewani panowie.
-A panowie na kogoś czekają?- zapytała pogodnie.
Facet się nie zmiesza. Na to nie można liczyć.
-A pani jest tu sama?- zagadnął jeden.- To dość niebezpieczne miasto.
-Znam gorsze.-odpowiedziała-Takie, w których mężczyźni atakują kobiety wracające po zmroku.
Strzał w dziesiątkę!
Ciesząc się w duchu z niezbyt mądrego wyrazu twarzy mężczyzn, kontynuowała:
-Jednym kobietom to się podobało, drugie wprost krzyczały, nie chciały tego. Żeby uchronić społeczność postanowiono stworzyć miejsce, w którym mężczyźni mogli "atakować" kobiety, którym to się podobało.- zaakcentowała przedostatnie słowo- Tak powstał pierwszy dom rozkoszy, wiedzieli panowie?
Skrócona historia burdelu?
Faceci stali z minami, jakby im właśnie dała w twarz. W tej samej chwili na horyzoncie pojawiła się taksówka. Machnęła ręką.
-O, mój transport. Dobranoc, panom!- uśmiechnęła się i wsiadła do auta. Powstrzymując śmiech, obróciła się i dostrzegła jak Alexander wybiega z kasyna.
Piątka, mała!- krzyknął drugi głos- Myślałam bardziej, żebyś ich skopała, bo potrafisz, ale to było jeszcze lepsze!
Kobietą być, to jak mieć immunitet. Tylko trzeba wiedzieć jak go wykorzystać.
***
Więcej kasy przerżnęłam niż zyskałam. To kasyno jest niebezpieczne, nie tylko dla kobiet. Ale nie dla Mglistego Cienia.
Soczewki*, modulator głosu, potrzebny sprzęt. Wszystko było gotowe. Jednak jeszcze nie teraz.
To byłoby zbyt oczywiste. Dama przychodzi na parę gier, po czym ginie cały zysk kasyna. Z góry wiadomo, kto to zrobił. Musiała odczekać parę dni, żeby wszyscy myśleli, że wyjechała. Że jej nie ma. Nawet miała zamiar odstawić scenkę wyjazdu z miasta z pewnym wynajętym chłopakiem, przejeżdżając obok kasyna.
Niby to takie proste, prawda? Proste rzeczy są najlepsze.
***
-LVNews, zapraszam!- w ekranie telewizora pojawiła się spikerka.- Na samym początku opowiemy o napadzie na najnowsze kasyno! Dziś rano właściciele odkryli spory ubytek w sejfie. Wyrzucono wszystkich ochroniarzy, chociaż przysięgali, że nikogo nie widzieli. Póki co nie znaleziono żadnych śladów włamania, nawet sejf był zamknięty. Podejrzewa się o to złodzieja zwanego Mglistym Cieniem. Właściciele nie podali jeszcze dokładnie, ile zniknęło pieniędzy. Miejsce przebywania przestępcy nadal nie jest znane, a nagroda za jego ujęcie wynosi 100 000$.
Mężczyzna z obwiniętym udem zakrztusił się i wypluł piwo prosto na fartuch barmana.
-Przepraszam, John.- mruknął, wycierając usta.
-Nie szkodzi. I tak był do prania.- odpowiedział barman "Angel's Eyes" i zdjął fartuch, po czym przełączył wiadomości na "Garść Dynamitu".- Ten złodziej jest bezczelny, ale teraz mimo wszystko się z nim zgadzam. Kasyna są straszne, wciągają ludzi w nałóg i okradają. Chociaż raz im się należało.
-Możesz mieć rację.- odparł mężczyzna i obrócił się, by spojrzeć na list gończy, wiszący na ścianie.

A jednak to zrobiłeś, Cień.- pomyślał Nocny Skowronek.

W tej samej chwili czarny Harley przekroczył granicę słonecznej Kalifornii, a na nim siedziała, ubrana w czarną ramoneskę Helen Silver, z ogromnym uśmiechem na twarzy.



Stare śmieci, co?
____________________________________________________________________________________________
*Wiadomo. Tego wtedy nie było. No chyba, że Iron Man w komiksach. Zostało to nagięte na potrzeby opowiadania.
List gończy wykonany przeze mnie w Illustratorze i Photoshopie. W westernach nie zawierał informacji o imieniu, dacie urodzenia itd, ale dzisiejsze listy gończe już je zawierają. Oczywiście wyglądają inaczej, ale zrobiłam taki mix. Zastanawiam się jednak, czy te informacje usunąć, czy zostawić, jak myślicie?